Jakiś czas temu, ksiądz proboszcz z mojej parafii, poprosił mnie o pomoc pewnej samotnej, starszej osobie. Pani z początku była dość samodzielna, potrzebowała drobnej pomocy i towarzystwa. Z biegiem czasu stan sąsiadki jednak się pogorszył. Wzrok słabł, pojawiły się leki, covid sprawił, że mocno osłabła stąd była trudność z opuszczeniem mieszkania. Brak ruchy przyczynił się do okropnego bólu nóg. Pomyślałam, że moje możliwości i pani, która jeszcze pomaga, są już niewystarczające. Trochę się jednak obawiałam zaproponować modlitwę wstawienniczą, a przecież to jest ogromna szansa pomocy. Po jakimś czasie odważyłam się jednak. Pani się zgodziła. Zaprosiłam kolegę ze wspólnoty, który na co-dzień posługuje modlitwą wstawienniczą i umówiliśmy się u sąsiadki. Lęk cały czas się pojawiał, jak starsza osoba zareaguje na taką modlitwę, ale zostawiłam to i doszło do spotkania. Po chwili rozmowy, wspólnie pomodliliśmy się nad Panią w jej mieszkaniu. Choć nie zobaczyliśmy cudu uzdrowienia oczy, nóg, to jednak zadziało się dużo więcej. Duch Święty poruszał się między nami, łzy się polały. Pani Wiesia doświadczyła pokoju serca i wdzięczności za całą swoją przeszłość. Zaczęła nam opowiadać o swojej przeszłości, o tym jak wiele zobaczyła i ile miejscowości zwiedziła jako operowa śpiewaczka.
Od tego czas, choć ból w nogach jeszcze był, to jakby jest go mniej, widzę więcej pokoju serca i pogody ducha u sąsiadki.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.